MISTRZOWIE ORTOGRAFII II LO
3 grudnia 2013 r. odbyło się XXI SZKOLNE DYKTANDO zorganizowane przez bibliotekę szkolną.
MISTRZYNIĄ ORTOGRAFII II LO W ROKU SZKOLNYM 2013/2014
została WERONIKA BUNIJ z klasy II d.
II m. zajęła VICTORIA WILICKA, I b
III m. AGNIESZKA PIOTROWSKA, II d
IV m. SARA BORKOWSKA, I b
GRATULUJEMY!
Uczestnicy XXI DYKTANDA:
- I a Aurelia Myślińska, Bartłomiej Walczak, Kamil Łabuz
- I b Sara Borkowska, Roksana Dzieniszewska, Victoria Wilicka
- I c Monika Stanisz
- I d Nadia Bielecka, Krzysztof Wierzbicki
- I e Agata Maćkała, Paulina Sobiś
- I f Laura Drożowska, Kamila Chojecka
- II a Mateusz Bortkiewicz, Justyna Kloc
- II c Klaudia Koźbiał, Maksymilian Hanzel
- II d Weronika Bunij, Maria Dembowska
- II e Anna Ryll, Alicja Stolarczyk
- III a Anna Lasak, Magdalena Łopatowska
- III b Martyna Dziakowicz, Magdalena Maćkała
- III c Marlena Mazur
- III d Agnieszka Piotrowska, Agata Grobelna, Tomasz Stuła
- III e Daniel Kłos, Edyta Ulewicz, Paweł Pałka
XXI SZKOLNE DYKTANDO 2013/2014
W późnopopołudniowych godzinach siedzieli w drink-barze naprzeciw rzędu tui, w nowo otwartym parku-ogrodzie, przy alei Purpurowych Róż i w nieprzeźroczystym powietrzu wypijali naprędce hausty ustronianki. On, salzburczyk o twarzy Woody’ego Allena, trzydziestosześcioipółletni keyboardzista w rockandrollowym zespole, reprezentujący czikagowski luz, twierdził, że świat jest oceanem szczęścia. Że ten i ów się zachłysnął, a ktoś inny utonął - to niewiele zmienia. Świadczył o tym jego niezwykle łagodny miniuśmiech, nieziemski wyraz twarzy, jaki niekiedy widuje się na hinduskich wyobrażeniach bogów. Jej urzekająca uroda pół-Tatarki z kasztanowatordzawymi puklami i migdałokształtnymi oczyma była bezsprzecznie poza konkurencją. W płowożółtej garsonce i chabrowym kapeluszu pod rozjarzonym słońcem wyglądała jak z płócien van Gogha.
Z niezwykłym znawstwem dyskutowali o przedjesiennym wypadzie do szwajcarskich kurortów, o wizycie w niemalże niestrzeżonej Bibliotece Kórnickiej, późnoromantycznych bajronowskich poematach, kulturze zachodniośródziemnomorskiej, o przeprawie przez Przełęcz Drake’a, literaturze fantastycznonaukowej i rzężeniu niedostrojonych gitar hawajskich. Urzeczona jego ekscentrycznym ekstrawywodem pogrążała się w hipermarzeniach.
Zapatrzona w przypadkowych przechodniów, poruszających się quasi-majestatycznie po wyślizganym trotuarze, odetchnęła z ulgą i nagle wszystko wydało jej się błahostką w porównaniu z tym, co robiła dotąd w czasie czteroipółletniej pracy w północno-wschodnio-polskim oddziale firmy „Standard” na Białostocczyźnie. Przejawiała coraz większy entuzjazm. Już od dawna marzyła o podróży na Wyspy Dziewicze czy też o wyjeździe na festiwal bluesowy do Reykjaviku.
Nagle tuż-tuż coś zacharczało, zazgrzytało i naraz, ni stąd, ni zowąd, spomiędzy kępy krzewów i rozczapierzonego modrzewia czmychnęła harda suczka cocker-spaniela i nieopatrznie spłoszyła żerujące nieopodal przepiórki, gżegżółki i pierzaste piegże.
Otrząsnęła się i półgłośno stwierdziła, że dobrze byłoby spotkać się za pół roku, przy pół czarnej, o wpół do szóstej, w Pułtusku, przy na wpół odrestaurowanej pierzei kamienic w Rynku Głównym albo w barze przy ulicy Pod Wróblem.
Oprac. Maria Szymańska