jFontSize
A- A A+

Sprawność komunikacyjna i świadomość językowa są szczególnie istotne w życiu publicznym. To od nich w dużej mierze zależy nasz sukces zawodowy, a wcześniej postępy w szkole i na studiach. Niestety, język komunikacji publicznej trudniej opanować niż język używany w kontaktach prywatnych. Tego pierwszego musimy się uczyć, wkładając w to pewien wysiłek, np. studiując zasady ortografii. Ten drugi przyswajamy sobie bez widocznego wysiłku, obcujemy z nim zresztą od urodzenia. Mirosław Bańko [red.]: Polszczyzna na co dzień. Warszawa 2006

29 listopada 2016 r. napisaliśmy ogólnoszkolne XXIV DYKTANDO, które co roku przygotowuje i przeprowadza biblioteka szkolna. W auli do zmagań ortograficznych zasiadło 31 uczennic i uczniów z klas: I C, I D, II A, II B, II C, II D, III C.

MISTRZEM ORTOGRAFII II LO

 

w roku szkolnym 2016/2017

został

Patryk Rychel z kl. II A

II m. zajął Dawid Rawski z kl. I D

III m. przypadło Joannie Dzikowskiej z kl. I D

XXIV SZKOLNE DYKTANDO 2016

W dżdżyste popołudnie, kiedy moja ciemno zabarwiona egzystencja była nie do zniesienia, wpadłem chyżo do jednego z moich pseudoprzyjaciół, a raczej do ekskolegi, Jurka. Już w progu ogłuszyła mnie muzyka rodem z Bollywood i odepchnęła mnie fala szczekliwych chichotów i pohukiwań. Bez wahania wróciłem do domu, rzucając się na łóżko w haniebnie brudnych biało-czarnych adidasach, czyniąc przy tym ogromny chaos i harmider. Znużony przeciągającym się nieróbstwem, włączyłem kanał TVN Style, gdzie co rusz pokazywały się jakieś supermodnisie w kupionych za półdarmo na jesiennych wyprzedażach minisukienkach i trzewiczkach z niby-skórki. Nieco później ogrodnik w ekstranowoczesnych ciuchach, nurzając się w błotnistoszarej ziemi, demonstrował, jak prawidłowo zasadzić wokół domu hortensje, chryzantemy, hiacynty i inne chabazie. Na kolejnym kanale podróżnik w tweedowej marynarce i różowawoczerwonej muszce prezentował sizalowy dywanik i oryginalne abażury z Chinatown, a charyzmatyczna wróżka Aida wyjaśniała tajniki chiromancji. Po przeszło trzyipółgodzinnym telewizyjnym hula-hoop, sprawiałem wrażenie, jakby częściowo wypompowano ze mnie krew i w okamgnieniu popadłem w krótką drzemkę. „A może coś zjem?” – na wpół oszołomiony zamarzyłem o sushi lub lekko strawnym (a. lekkostrawnym) risotto z bakłażanem. Siedząc z zaczerwienionymi oczami przy herbatnikach z anyżkiem i niskozmineralizowanej nałęczowiance, z trudem ogarniałem praktyczne aspekty swojej sytuacji. Wstrząsnęła mną świadomość, dokąd prowadzą te wszystkie moje pozorne działania. Zniesmaczony swoim marnotrawstwem czasu, nie chcąc się zhańbić na jutrzejszych zajęciach, ślęcząc do północy, przeczytałem część Homerowej „Odysei”, ulubiony miesięcznik „Żyjmy Dłużej”, a także przejrzałem „Słownik języka polskiego”, sprawdzając pisownię nazw geograficznych jedno- i dwuczłonowych takich jak: Zamojszczyzna, kopiec Kościuszki, wieża Eiffla, pustynia Gobi, Kanał Panamski czy jezioro Śniardwy, czym na pewno wykazałem niewątpliwy heroizm, rzetelność i hart ducha. Potem jeszcze poczytałem prozę fantastycznonaukową i popularnonaukowe artykuły, ponieważ marzę o pewnym prestiżowym nowojorskim uniwersytecie.

Oprac. Maria Szymańska

01.jpg02.jpg03.jpg04.jpg05.jpg06.jpg07.jpg