jFontSize
A- A A+

O spektaklu „20 najśmieszniejszych piosenek na świecie”. Kabaret jednego aktora, czyli zderzenie jednego wykonawcy ze światowym repertuarem kabaretowym – alternatywny sposób spędzenia Dnia Wagarowicza.

Dla jednych Dzień Wagarowicza jest teoretyczną „legalną” ucieczką ze szkoły. My, uczniowie II LO w Świdnicy, chcieliśmy przełamać ten stereotyp i spożytkować ten dzień w jakiś ciekawy sposób. Nauczycielki języka polskiego wyszły do nas z ciekawą propozycją wyjazdu do teatru. Wybrały równie interesujący spektakl. Pozwólcie, że podzielę się refleksjami z wyjazdu do wrocławskiego teatru dnia 21 marca.

Czasami każdy z nas ma wrażenie, że za chwile zwariuje: ciągły pośpiech, robienie wszystkiego na ostatnią chwilę, brak czasu, terminy, terminy i jeszcze raz terminy... Można się w tym wszystkim pogubić. Jeśli macie więc ochotę na odrobinę relaksu i dobrą zabawę, a przy tym mimo wszystko posiadacie choć trochę wolnego czasu, zapraszam was na terapię grupową śmiechem, bo tym właśnie jest recital Mariusza Kiljana „20 najśmieszniejszych piosenek na świecie” (SCENA KAMERALNA we Wrocławiu).

Spektakl powstał na podstawie „Schizofrenii” Antoniego Kępińskiego - lekarza, filozofa i humanisty. W główną rolę wciela się przesympatyczny, niedościgniony Mariusz Kiljan. Bez wątpienia jest on gwiazdą tego przedstawienia, gwiazdą przez duże „G”. „Kabaret jednego aktora” – z takim stwierdzeniem spotkałam się, czytając recenzję, i nie ukrywam, trochę mnie to zniechęciło. Lubię, gdy na scenie coś się dzieje, oczy cieszy gra aktorów, panuje przepych. Ale cóż… było to chyba subtelne nadużycie, ponieważ reżyser Jerzy Satanowski kreuje dla nas niezłe widowisko. Jesteśmy uczestnikami terapii psychiatrycznej. Na scenie pojawiają się członkowie zespołu (Robert Chyła, Michał Lasota, Jakub Olejnik, Łukasz Perek) przebrani w lekarskie uniformy. Adam Cywka, sceniczny psychoterapeuta w filuternym bereciku, zajmuje miejsce za stołem pełnym specjalistycznych książek. Z mentorskimi diagnozami na ustach wprowadza nas w świat schizofreników. Ma coś w sobie z mędrca, a zarazem błazna, trochę z lekarza, ale i pacjenta… Pieśniarz (Kiljan) wyłania się zza medycznego parawanu, co rusz to w innym przebraniu. Raz jest alkoholikiem czy dresiarzem z depresją, innym razem rowerzystą, który przypadkowo znalazł się na ringu bokserskim i tak samo stochastycznie wygrywa walkę. Kiljan tworzy nie jedną, lecz dwadzieścia różnych kreacji scenicznych, które w gruncie rzeczy są do siebie w jakimś stopniu podobne (pokazują postać zagubioną, niekiedy przerysowaną czy nawet groźną). Podziwiamy go za zdolność zmieniania się w ciągu paru sekund.

Terapia psychiatryczna, prowadzona wspólnie przez lekarza i pacjenta uświadamia każdemu z publiki własne dziwactwa. Dzięki temu śmiech z czyjejś choroby przeradza się w śmiech z nas samych. Warto też wspomnieć o zaskakującym finale. Naszym oczom ukazuję się Kiljan przebrany za lekarza, a Cywka staje się pacjentem. Ta zamiana świadczy o tym, jak przewrotne może być nasze życie.

Zespół muzyczny był w stanie wytworzyć atmosferę iluzji, niebezpieczeństwa, a także przerysowanego szczęścia czy zakłopotania. Pomysł terapii grupowej również udany, ale czy warto było robić z tego jedynie kabaret? I z tym pytaniem Was pozostawiam. Warto nad tym pomyśleć. A ja osobiście szczerze zachęcam do obejrzenia spektaklu i przekonania się na własnej skórze i na własne oczy o talencie Kiljana.

Tekst: Agata Grobelna, kl. 1d