jFontSize
A- A A+
  W czwartkowe popołudnie (23 XI 2017 r.), podczas obchodów 70-lecia Miejskiej Biblioteki Publicznej w Świdnicy oraz 10-lecia Ogólnopolskiej Biesiady Literackiej, przyznano nagrodę specjalną Miasta Świdnicy (3 tys. zł) dwóm świdniczankom: p. Marioli Mackiewicz – nauczycielce w II LO, literatce, aktorce świdnickiej „Alchemii Teatralnej” oraz p. Bożenie Pytel - fotografce i animatorce kultury, żonie biskupa diecezji wrocławskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Panie zostały uhonorowane za stworzenie wyjątkowej publikacji.

Psycholog wytłumaczy profesjonalnie to, co pacjentce wydawało się niegdyś magiczne. Że istnieją jakościowe i ilościowe zaburzenia węchu. Że często dotyczą ludzi młodych, bowiem zmysł węchu wtedy działa nadzwyczaj czujnie i precyzyjnie, a osłabia się dopiero wraz z wiekiem lub pod wpływem przebytych chorób. Że kobiety są częściej dotknięte ową przypadłością. Że najprawdopodobniej mogła odczuwać jako dziecko objawy fantosomii i mieć pod wpływem opowieści przodka halucynacje węchowe, które nie były związane w uzasadniony sposób z realną sytuacją.

„Koniec świata zapachów, czyli przewrotna historia z węchem w roli głównej” to książka niebanalna edytorsko (wysmakowane fotografie), zajmująca od początku do końca, głęboka, humanistyczna, rzec by można sensualistyczna, to niczym mgnienie z zaświatów osnute mgłą zapachów unoszących się długo jeszcze po jej zamknięciu. Mamy tu do czynienia z 14 rozdziałami - opowieściami, z których na dobrą sprawę każdy mógłby żyć własnym życiem. A są to: Na początku był zapach, Zapach bzu, Zapachy zamknięte w książeczce, Zapachy w kręgach zbliżonych do anielskich, Zapach bulionu, Cudze i własne inwentarze zapachów, Zapachy udomowione i zadomowione, Święta pachnące sobą, Zapachy ucieleśnione, Zapachy z szafy, Zapach śmierci, Zapachy astralne, Zapachy umiejscowione, Koniec świata zapachów. Mariola Mackiewicz uskrzydlona zasobami języka wykorzystuje je w niebanalny sposób. Z finezją i lekkością prowadzi nas poprzez świat zapachów, świat zmysłowy, wielobarwny, fascynujący, ulotny.

No, można było sobie tak iść. Tak wędrować wśród zapachów. Od białego, tego najsłodszego, aż mdlącego, przez bladoróżowy, co to barwą landrynki przypominał albo watę cukrową. A potem od liliowego przez niebieski, który wyglądał jak strzępiasty obłoczek ściągnięty siłą z nieba i zawieszony na gałęzi. Był niczym wonna chmurka. A tak czysta, jakby mydełkiem lawendowym została wyprana. Taaak. Ot, właśnie. Nie inaczej… Ale był też taki bez aż bordowy. Oooo. Przechodzący w fiolet, który nieco żałobnie się kojarzył. I każdy zapach jakby z kolorem właściwym ściśle powiązany. Jakby coś ważnego ta natura chciała powiedzieć o sobie. Oczy można było zamknąć i rozpoznawać kolory po zapachu.

Mamy tu do czynienia z feerią opisanych skojarzeń, ale w tym wszystkim jawi się jakaś dyscyplina, porządek. To metodyczne opisy wszystkiego, czego autorka dotknęła, co zobaczyła, usłyszała, co przeżyła, doświadczyła, przeczytała, podane językiem barwnym i ekspresyjnym. Ten magiczny świat bohaterki utworu wykreowany został poprzez nakładanie się różnorodnych życiowych światów, przy tym to świat piękny, ale też ułomny, skażony nadmiarem, zaczątkiem katastrofy… Te opowieści, niczym schulzowska proza poetycka, nacechowane są rozbudowaną metaforyką, licznymi środkami stylistycznymi, rytmizacją toku wypowiedzi, mitologizacją rzeczywistości…

Magdę zdumiewało, jak zapach pasty perfekcyjnie łączył się z wonią wymaglowanch okiennych zasłon z lnianej tkaniny, której włókna posłusznie prężyły się pod wpływem krochmalu i pamięci o potężnym walcu oszałamiającym je najpierw parą, a potem miażdżącym bezwzględnie, by zmusić do uległości wpisanej w ich szmacianą, nietrwałą egzystencję.

Publikacja ta poruszy zapewne zarówno starszych, jak i młodych czytelników, gdyż jest to nie tylko książka o „dziwnej chorobie-niechorobie”, to również lekcja historii o „zabużańskim edenie”, choć nieco wyimaginowana, a jednocześnie opowieść o wrażliwości, młodzieńczych przeżyciach, marzeniach i fascynacjach, historia o inności, także tolerancji. To również udoskonalenie naszej wiedzy o naturze zaburzeń zapachowych, o zapachach początku i końca, miłości i śmierci, od dysosomii po anosomię. Autorka uświadamia nam, czym jest ta choroba, burząc jakby urojony most pomiędzy normą psychiczną a zaburzeniem.

W przypadku Magdy działał jednak zupełnie inaczej. Przepędzał piękne, dziecięce sny. Wbijał się igłowato w nozdrza, wwiercał w łzawiące oczy, dusił i męczył podstępnie, zapewniając bezsenność i poczucie wstydu z powodu naznaczenia zapachem. Gdyż ten utrwalał się na jej piżamie, kalał pościel i wgryzał się w materac. Był wszędzie.

Mamy wrażenie, że M. Mackiewicz pisze jakby o rezerwach, które umknęły innym badaczom, często nieuświadomionych przez laików, nawet tych mocniej zainteresowanych tematem. To krok w stronę edukacji społeczeństwa, które różnie odbiera takie przypadłości.

To książka o czymś i dla kogoś, wierząca w czytelnika, w jego wrażliwość, kompetencje, oczekiwania. Opowieść błyskotliwa, przeszła i współczesna, rozegrana zarówno pod względem niebanalnej formy, jak i realiów, z którymi wielu czytelników będzie się mogło utożsamić.

Wonie nigdy nie próżnują. Nie tracą swej szansy. Rozkochują w sobie natychmiast, bezwarunkowo i z zaskoczenia, aby pragnąć ich tym bardziej i bardziej. A nawet pożądać. To za nimi często się tęskni, mitologizując je i ratując rozpaczliwie w swej pamięci przed wiecznym niebytem.

Gorąco zapraszam do lektury!

Pozycja ta jest dostępna w bibliotece szkolnej.

Maria Szymańska

zdjęcia Dariusz Nowaczyński

 

01.jpg02.jpg03.jpg04.jpg05.jpg